Dlaczego nie jeżdżę konno?

natural horsemanship

Jestem związana z końmi od ponad 20 lat. Kiedy byłam małą dziewczynką marzyłam o tym, by mieć konia, by jeździć po polach i lasach w pojedynkę i uniezależnić się od wszelkich szkółek, instruktorów, konwenansów i schematów jeździeckich.

Kiedy kilkanaście lat później moje marzenie się ziściło, trafiłam z końmi do stajni westernowej, która była najmniej odtwarzającą upowszechnione praktyki jeździeckie ze wszystkich, a mimo to, a może właśnie dlatego, przyciągała nowych jeźdźców jak magnes.
Jednocześnie zainteresowałam się psychologią i „socjologią” koni i poznałam niepowszechne wówczas, czyli ponad dekadę temu,  praktyki pracy z końmi z ziemi i w formie zabawy. Jeździłam na kursy i szkolenia, kupowałam książki i drogie, amerykańskie sprzęty, uczyłam się odtwarzania nowych, ale jednak, schematów. Marzyłam o wolności, o czystej radości z obcowania z końmi, której doświadczałam czasem zupełnie spontanicznie, np. podczas samotnej przejażdżki, kiedy ja i koń przemierzałyśmy bez celu, leśne dukty, niesione wiatrem; albo przesiadując na pastwisku czy w boksie nie bacząc na to, która jest godzina.

Jednak najczęściej obecna była frustracja. Z jednej strony wartki nurt nieokreśloności i odczuwania, który wybrzmiewał uderzeniami serca, z drugiej schematy, praktyki, cała nagromadzona wiedza i doświadczenie, wszystkie normy i ramy niczym ściany szklanej pułapki zamykanej tuż pod linią gardła.

Czułam się gorsza, inna, nie mogąc realizować tego, co czułam głęboko w sercu. Nie mogłam, bo było to dla mnie nie do pomyślenia. Łatwiej jest uwierzyć, że to inni mają rację. Męczyłam się przepotwornie przez wiele lat. Próbowałam sprostać środowiskowym wymogom, zrobiłam kurs instruktora jeździectwa, a wiedzę teoretyczną miałam w małym paluszku. To wszystko na nic. Nie potrafiłam odciąć się od głosu serca i to było główną przeszkodą we wtopieniu się w to, co akceptowalne, niedziwne, aprobowane. I jednocześnie w żadnym stopniu nie byłam pewna swego, co wynikało z totalnego braku zaufania do samej siebie.

2 lata temu pozwoliłam prowadzić jazdy konne na moich koniach. Obserwowałam jak wracają z terenów spienione, jak niewprawne sylwetki obijają im kręgosłupy w kłusie. Tamtej jesieni 2015 roku po raz ostatni siedziałam na koniu.

DOMINACJA

Dominacja to chyba najbardziej kontrowersyjny element współpracy człowieka i konia, który dopuszczają szkoły naturalne (natural horsemanship). W założeniach wynikających z obserwacji stado koni jest hierarchiczne, a osobnik wyższy rangą dominuje nad tym, który jest niżej. To bardzo popularny aksjomat, który leży u podstaw wielu aktualnych podejść opisujących relację z koniem. Jednakże jeśli przyjrzymy się stadu koni zachowując otwarty punkt widzenia, możemy spostrzec, iż wzajemne relacje między osobnikami nie są określane przez dominację silniejszego, a poprzez wybór dokonany przez „niższego rangą”, o podążaniu za. O braku dominacji może też świadczyć zachowanie po „starciu” o pozycję –  wygrany nie kładzie kopyta na pokonanym rywalu, jak to czynią zwierzęta drapieżne motywowane dominacją.

Kolejną obserwacją przy otwartym umyśle może być, że hierarchia w stadzie odzwierciedla pewien wyższy porządek – poszczególne osobniki, bez względu na cechy indywidualne, po prostu wskakują na wolne miejsca w tym wyższym porządku, a całe stado zawsze zmierza do równowagi, objawiającej się np. w rozładowywaniu napięć między osobnikami. To tłumaczy nietypowe zachowania koni w różnych sytuacjach – np. gdy do stada dołącza człowiek albo inne zwierzę, lub gdy jakieś zewnętrzne zjawisko staje się na moment integralną częścią tego, co się dzieje w stadzie.

Oba powyższe punkty patrzenia mogą wskazywać na to, że dominacja jako motyw działania w relacjach międzyosobniczych wśród koni, które są roślinożercami, nie istnieje.

Natomiast dominacja jest cechą ludzi.

CZŁOWIEK EWOLUOWAŁ

Muszę tu wspomnieć o stopniach ewolucji współczesnego człowieka, gdyż ta najnowsza wiedza wyjaśnia wiele i wnosi wiele do jeszcze szeroko funkcjonującego, a już coraz mniej aktualnego paradygmatu. Osadzenie w dwóch różnych paradygmatach bez świadomości tego jest najczęstszą przyczyną nieporozumień.
Wyjaśniam zatem:
Homo Sapiens to człowiek, którego wszyscy znamy. Jego sposób patrzenia, myślenia a więc i postępowanie, są zdominowane przez ego. Ego jest odpowiedzialne za tworzenie podziałów – rozgranicza świat na „ja” i „nie-ja”. Jego motorem jest założenie, że życie to gra o sumie zerowej: jeśli ja zyskam, ktoś inny musi stracić (i na odwrót). To dlatego im bardziej człowiek zdominowany przez ego, tym bardziej zaciekle będzie bronił swoich racji, swoich dóbr, nie będzie skłonny do bezinteresownego dzielenia się z innymi, będzie pilnował, by inni nie mieli więcej, będzie zazdrościł i próbował degradować tych, którym zazdrości, będzie do bólu interesowny, kalkulujący i skłonny do kontroli. Ogólnie rzecz ujmując – będzie próbował być dominujący na każdej płaszczyźnie życia, lub, jeśli to niemożliwe (czyli raczej zawsze), podwójnie dominujący tam, gdzie spotyka słabość drugiej strony (popularne przykłady tzw. „wyżywania się”, np. stres i emocje wygenerowane w pracy przeniosą się po południu na „bogu ducha winne” zwierzę noszące siodło, wędzidło i jeźdźca. Człowiek ten może reprezentować różne poziomy świadomości – od niskich po bardzo wysokie. Różnicuje go stopień, w jakim jest zdominowany przez ego.

Wyjaśniwszy nieco pojęcie człowieka, którego wszyscy znamy można wprowadzić, jako uzupełnienie tej koncepcji, jego wyższą formę ewolucyjną, którą, jak sądzę, też wszyscy skądinąd znamy, choć spotykamy zdecydowanie rzadziej i raczej jako archetyp, ale to głównie dlatego, że sami jesteśmy w stanie dostrzec jedynie to, na co jesteśmy otwarci i gotowi. Nazwijmy ten typ HOMO SPIRITUS, a więc człowiek duchowy. Nie chodzi tu o żadną religię czy magię. Każdy zna kogoś takiego, choćby z książek czy filmów. To człowiek, który nie jest zdominowany przez ego. Taki ktoś widzi świat jako gra o sumie niezerowej, wie, że to, co daje, wraca do niego po wielokroć. Widzi głęboki sens i cel w bezinteresownym dzieleniu się, pomaganiu tym, którzy o pomoc proszą, szanuje wszelkie przejawy życia, wie i doświadcza absolutnego bycia zaopiekowanym przez Wszechświat, przez co nie stara się niczego kontrolować, przewidywać, zawłaszczać czy dominować. Nie ma pretensji do świata, bo wie, że dostrzega w nim tylko swoje odbicie. Taki człowiek został powiernikiem największej Tajemnicy w dziejach ludzkości tylko dlatego, że powiedział TAK.

KOŃ = JAZDA KONNA?

Tamtego lata 2015, kiedy patrzyłam na moje konie przygniecione i okiełznane przez ludzką uciechę, która stawiała sama siebie na pierwszym i jedynym planie, a także za każdym razem, kiedy ktoś wytykał moje konie palcem i pytał o jazdę konną oraz wówczas, gdy ktokolwiek widząc moje konie od razu mówił tylko o jeżdżeniu i za każdym razem wyjaśnień wymagała odpowiedź, że nie jeżdżę i że na tych koniach się nie jeździ, zdałam sobie sprawę, że całe pojęcie jakie mamy tu, w Polsce, o koniach sprowadza się do ich użytkowania jak maszyny. Dodatkowo działa na podświadomość związana z jeździectwem idea prestiżu, wywodząca się jeszcze z czasów szlacheckich (to panicz jeździł konno). Co ciekawe, o wiele łatwiej zrozumieć to wszystko koniarzom niż osobom spoza środowiska jeździeckiego – dla niekoniarzy koń jest jednoznacznie utożsamiany z jazdą konną, tak jak samochód z jeżdżeniem, samolot z lataniem, a statek z pływaniem. Podczas gdy najważniejsze i najpierwsze jest to, że…

…KOŃ JEST ŻYWĄ ISTOTĄ.

Jest zwierzęciem o inteligencji 3-letniego dziecka, ale o empatii, szczerości, bezwarunkowości i obecności istoty oświeconej. Koń nie ocenia. Koń nie żywi urazy i nie ma uprzedzeń. Koń absolutnie sprawiedliwie reaguje dokładnie na to, CO JEST – nie widzi masek, które przybieramy, nie traktuje nikogo warunkowo. Konia nie można zmanipulować, przekupić, czy wpłynąć na adekwatność jego reakcji. Koń jest w każdej sekundzie swojego bycia czystą, piękną i absolutną Prawdą. Energia konia błyskawicznie rezonuje z energią człowieka, gdy ten porzuci zamysł dominacji. Koń staje się lustrem i stajesz ze sobą twarzą w twarz, a potem koń oddaje Ci wszystko, co dla Ciebie ma. To niezwykły proces i on się dzieje zawsze tam i wtedy, gdy czas nie ma dla Ciebie znaczenia, gdy nie wiesz i pozwalasz sobie na to z uśmiechem, gdy zostawiasz koniowi bycie koniem, a sobie bycie człowiekiem dokładnie takim, jakim jesteś, gdy ego rozpuszcza się w TEJ chwili.

KONIE I KOTY

Poza jazdą konną wiele jest aktywności, jakie można uprawiać z koniem. ZOBACZ oraz TU. Nie są one zbyt popularne ze względu na kocią naturę koni. Ze wszystkich znanych mi zwierząt to właśnie koty i konie są do siebie najbardziej podobne pod względem podejścia do świata zewnętrznego. Mawia się, że koty chadzają własnymi drogami i że nie można ich zdominować. Jako współlokatorka zarówno koni, jak i kota, który zwykle jest wszędzie tam, gdzie ja, zdecydowanie mogę powiedzieć, że  to, czy kotu jest po drodze ze mną zależy tylko i wyłącznie ode mnie. To kot wybiera. Często widuję ogłoszenia na drzewach „Zgubił się kot” – powtarzam: TO KOT WYBIERA. Gdyby dać taką samą możliwość koniom, gwarantuję, że 98% koni w Polsce z całą pewnością nie zgodziłaby się na to, co się z nimi robi, jak się je traktuje, jak wykorzystuje i z kim spędzają czas. Dlaczego chcąc spędzić czas z koniem odbiera się mu  możliwość wyboru: pęta, wiąże, zakłada uzdę, zakłada siodło, zakłada wypinacze i wytoki, ogradza, zamyka, trzyma na uwiązie, trzyma na ląży, trzyma w stajni, pilnuje, żeby nie uciekł, nie przemknął się itp. A co gdyby koń był hipogryfem?

NA KONIEC

Ten tekst dojrzewał we mnie od dłuższego czasu. Tak naprawdę do tej chwili nie miałam pojęcia jak wybrzmi. Decydując się na publikację chciałam, po pierwsze, podzielić się własnymi doświadczeniami, bo być może ktoś zmaga się z podobnymi wewnętrznymi rozterkami (serce vs. praktyki przekazywane z pokolenia na pokolenie). Po drugie, chciałam pokazać jak bezrefleksyjnie funkcjonujemy w schematach w temacie koni oraz umożliwić szersze spojrzenie tym, którzy do tej pory nie mieli możliwości poznania innego punktu patrzenia. Jeśli zaciekawiło Cię świadome podejście do tematu koni, przeczytaj także mój tekst o Koniach z Morskiego Oka – temat ujęty od strony końskich kopyt, o czym też wiele się nie mówi.
A jeśli przypadkiem jesteś Koniarzem, zapraszam Cię serdecznie na kursy i szkolenia Koncept DORAD, które organizuję od 2014 roku pod hasłem „Bądź świadomym właścicielem swojego konia”.

Z miłością dla każdego, kto przeczytał ten tekst,
Dominika

SĄ JESZCZE MIEJSCA NA TURNUS WAKACYJNY „Ciało – Umysł – Duch” W STADZIE 50 KONI (nie jeździmy konno). Sprawdź…

Odchudzanie w asyście koni 2017… Sprawdź…

Zdjęcie wykorzystane w poście zrobiła cudowna Magita ?

Komentarze
bannersesja

2 KOMENTARZE

  1. Świetny post. Znalazłam link do niego na Re-volcie. Nie oceniono go tam pozytywnie, może dlatego, że trafiła Pani w sedno i forumowiczów coś zabolało. „Uderz w stół, a nożyce się odezwą”. Nikt jednak nigdy nie namówi koniarzy do niejeżdżenia na tych zwierzętach. Dlatego raczej należałoby uświadamiać jeźdźców, jak pracować z końmi, żeby nie użytkować ich tak, jakby były maszynami. I taka jest moja „misja”. Życzę powodzenia w Pani „misji”. Pozdrawiam. Olga.

    • Kochana Olgo,
      Nikt z czytających nie trafił na ten tekst „przypadkiem”. Zasiane ziarno kiełkuje.
      Życzę Ci mocy i ufności w podążaniu za wewnętrznym głosem, który tak pięknie nas prowadzi. Ściskam, kocham ?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here