Paradoks: bycie dobrym jest przyczyną cierpienia

Szukasz i szukasz sposobu na szczęśliwe i lekkie przeżycie Życia.
Starasz się, potem odpuszczasz, i znów się starasz.
Obierasz rozmaite strategie, uczysz się od innych, chodzisz do kościoła, do psychologa, do spowiedzi. Piszesz listy do siebie, wybaczasz, zmieniasz otoczenie.
Chodzisz na kursy, po porady, analizujesz przeszłe zdarzenia.
W końcu dochodzisz do jednego wniosku: cierpienie zawsze było, jest i będzie obecne w życiu każdego człowieka, a na pewno w twoim. 

Przyjmujesz to za niezaprzeczalny fakt i godzisz się z tym żyć, starając się uczynić swój żywot znośnym, mniej przytłaczającym, radosnym w chwilach zapomnienia.

Zastanów się – czy to naprawdę cię zadowala?

Czy, gdyby wszystko było możliwe, naprawdę wybrałbyś dla siebie życie przeplatane cierpieniem i bólem?

Czy będąc ze sobą absolutnie szczerym, naprawdę chętnie WYBIERASZ cokolwiek mniej niż PEŁNIA szczęścia?

W tym artykule pokażę ci coś, czego prawie nikt nie odważył się jeszcze zakwestionować, a co stanowi, bardzo dosłownie, źródło cierpienia.

Ostrzegam cię także przed próbą buntu, jaką niemal na pewno podejmie twój umysł, gdy TO (czyli jego fundament) zostanie podważone. 

Zalecam radykalne otwarcie na to, o czym zaraz przeczytasz, zamiast zwyczajowego oporu i oburzenia. Po rozważeniu tego w odniesieniu do własnego życia, możesz podjąć świadomą decyzję, co dla siebie wybierasz. Do wygrania jest Wszystko – ostateczne uwolnienie od cierpienia. Do stracenia – złudzenia (dosłownie!).

Gotów?
To zaczynamy!

Wszyscy staramy się być dobrzy. Nawet, jeśli czasem decydujemy się na bycie złymi, wiemy o tym doskonale. Wiemy, czym jest dobro i wiemy czym jest zło. Jakkolwiek nie osądzamy siebie lub nie staramy się siebie „wybielić”, wszystkich tych „zabiegów” dokonujemy w oparciu o stabilny i, jak nam się wydaje, uniwersalny fundament, którym jest jasność odnośnie tego, co jest dobre, a co złe. Bardzo często w oparciu o ten wyobrażony i zinternalizowany (nigdy nie zakwestionowany) podział, decydujemy, czy Prawda jest w danym momencie właściwa, czy zupełnie nie do przyjęcia.

Przykład: Rozmawiając ze starszą osobą czujesz, że się z nią nie zgadzasz i czujesz, że ta rozmowa cię męczy i w ogóle ci się ta sytuacja nie podoba. Prawdą byłoby przerwanie tej rozmowy i jak najszybsze zakończenie sytuacji, w której cierpisz. Ponieważ jesteś przyzwyczajony do cierpienia i możesz wiele znieść, raczej zaoporujesz teraz, mówiąc: 'przecież włos mi z głowy nie spadnie, jeśli chwilę jeszcze ta rozmowa potrwa”. Pytanie: dlaczego sam siebie skazujesz na cierpienie i zmuszasz do trwania w sytuacji, która nie jest dla ciebie wygodna? 

Odpowiedź brzmi: BO OSĄDZIŁEŚ, CO JEST DOBRE, A CO ZŁE. Ten akurat osąd brzmi: dobre jest to, co jest miłe dla drugiego człowieka, a złe jest to, co może drugą osobę zranić. Do tego dochodzi mnóstwo innych przekonań, wpojonych ci wraz z socjalizacją: nie ładnie jest przerywać, kiedy ktoś mówi; należy szanować starsze osoby (bardziej niż siebie?), inni mają rację, a to ze mną coś jest nie tak, skoro się wkurzam czy nie mogę czegoś znieść; muszę być kulturalny, miły, grzeczny itp. itd. 

Zobacz teraz, że bycie dobrym nie ma nic wspólnego z byciem prawdziwym.

A skoro tak, to co jest właściwe?

Nie będę cię uczyć moralności, bo w moim rozpoznaniu, moralność jest synonimem zakłamania, jest arbitralna i jest tym, co zatrzymuje w więzieniu, czyli w kole Samsary (czyli w cierpieniu).

Pokażę ci natomiast konsekwencje obu wyborów.

(To, co najbardziej podoba mi się we Wszechświecie, to super jasne i klarowne prawa, jakimi się rządzi – tu nie ma miejsca na przypadki, wypadki, wyjątki, fart, pech czy nieobliczalność. Takiej gwarancji i pewności nie znajdziesz w niczym, co stworzył człowiek).

Kiedy pragniesz być dobrym człowiekiem, robić dobre uczynki itp. Itd., co chwila znajdujesz się w sytuacjach, w których to, co dobre stoi w sprzeczności z tym, co w danej chwili czujesz, co jest dla ciebie prawdziwe, czyli z tym, co byłoby DLA CIEBIE pełnią szczęścia w danej chwili. 

Wybierając dobro zamiast Prawdy robisz mniej więcej coś takiego:

Wyobraź sobie, że masz obok siebie Dziecko. Dziecko, za które jesteś odpowiedzialny, które tylko Ty widzisz, które ma tylko Ciebie. I wszystko to, co NAPRAWDĘ czujesz, czuje to Dziecko. I ono Ci mówi: mamusiu, tatusiu, nie chcę już tu być. Nie podoba mi się tu. Męczę się. Boli mnie. Proszę, zrób coś!

A ty w tym momencie mówisz do niego: ZAMKNIJ SIĘ! I wtrącasz je do piwnicy.

Słyszysz, jak się dobija do drzwi, jak chce wyjść, jak bardzo czuje się tam samotne, opuszczone, jak się boi.

A ty wkładasz sobie stopery do uszu albo podgłaśniasz muzykę i nic a nic cię nie obchodzi, co się z tym Dzieckiem dzieje. Ważne, że CI nie przeszkadza.

Jednak… nie jesteś w stanie sprawić, by to Dziecko z piwnicy zniknęło.

A to dlatego… że ONO jest TOBĄ.

I właśnie dlatego CZUJESZ TO, CO CZUJESZ.

Cierpienie, które odczuwasz jest dokładnie tym, co czuje Twoje Wewnętrzne Dziecko, kiedy udajesz, że go nie ma, kiedy życzysz mu śmierci, kiedy zamykasz je w piwnicy.

Dlaczego Mu (Sobie) to wszystko robisz? (i to jest najlepsze!)

Bo WIERZYSZ, że istnieje INNE dobro, niż Prawda.

I w imię tego (fałszywego, jak się okaże) dobra krzywdzisz siebie bez mrugnięcia okiem.

Nigdy nie podważyłeś dogmatów dobra i zła, które podzielane są przez prawie całą społeczność ludzką świata. Podzielać nie znaczy, że tak ludzie czynią. Podzielać, znaczy święcie wierzyć, że TAK JEST i koniec, kropka.

To, że i ty podzielasz ten system dogmatów, jest jedyną przyczyną poczucia winy, wyrzutów sumienia, nienawiści do siebie, nienawiści do innych, projektowania winy tam i siam, potrzeby odkupienia, zbawiania, wybaczania, naprawiania, wybielania siebie, głębokiego poczucia, ŻE JESTEM ZŁY.

Żarliwa wiara w owo dobro i zło jest jedynym, co sprawia, że kłamiesz.

Pragnienie bycia dobrym ma swą genezę w dzieciństwie.

Nie będę po raz kolejny przytaczać tych wszystkich historii. Starczy, że przypomnisz sobie, co czekało na ciebie za bycie dobrym (tzn. takim, jakiego życzyli sobie opiekunowie) i co ci czyniono, gdy byłeś zły (czyli taki, jakim ci powiedziano, że teraz jesteś zły). Wszystkie nagrody, akceptacja, miłość, a także kary, odrzucenie, napiętnowanie, poniżanie, wzbudzanie strachu i poczucia wstydu itp. itd. to perfekcyjny mechanizm warunkujący każdy żywy organizm raz a porządnie na wiele, wiele lat (a z założenia na całe życie).

Powiem tak: bycie dobrym wcale nie odnosi się do realizacji jakiś wyższych i wzniosłych wartości – to tylko porządnie wyprany umysł tak to postrzega. W rzeczywistości to, co nazywane jest dobrem (czemu ponadto przypisano boskie pochodzenie) jest POŻĄDANYMI POSTAWAMI I ZACHOWANIAMI, GARANTUJĄCYMI TRWANIE SYSTEMU I „DOBRE” TYLKO DLA NIEGO (SYSTEMU), NIE DLA CIEBIE!

Biorąc pod uwagę, że SYSTEM to fantom, tzn. nie ma realnego, żywego i czującego bytu, a trwa jedynie dlatego, że udało się zorganizować skuteczny system warunkowania każdej istoty, która się w nim rodzi, dzięki czemu nikt (no prawie) się z niego nie wyłamie, bo wierzy, że wtedy będzie zły (i pójdzie do piekła), JEDYNĄ FURTKĄ do wyjścia, do uwolnienia, do zakończenia cierpienia JEST PODWAŻENIE tego, w co uwierzyłeś, że jest dobre i w co uwierzyłeś, że jest złe, ustanawiając NOWY KLUCZ WYBORU TEGO, CO WŁAŚCIWE: a tym kluczem jest coś, czego nie da się podważyć i czego istnienie nie jest arbitralne – tym kluczem jest PRAWDA.

Kiedy jesteś Prawdziwy – wówczas z punktu widzenia systemu jesteś czasem dobry, czasem zły, jednak zupełnie nie interesuje cię „jego” punkt widzenia w tej kwestii.

WIESZ bowiem (a jeśli nie – sprawdź to w DOŚWIADCZENIU) – że odpowiedzią na Prawdę są CUDA.

I ta gwarancja ci w zupełności wystarcza, bo żadna korzyść z tego świata nie jest zdolna przebić TAKIEJ oferty.

Dziękuję, że jesteś.

Z miłością ?
Dominika

Komentarze
bannersesja