Swipe keks
W ten wigilijny wieczór nic nie zapowiadało wydarzeń, które miały później nastąpić.
Aniela spojrzała na swój telefon przesuwając szybko palcem w górę po ekranie. Ostatnie cztery miesiące rozmów z przypadkowymi mężczyznami pochłonęło większość jej czasu, energii i uwagi. Z początku inwestowała całą siebie wierząc, że tylko szczerość zadziała jak naturalna selekcja, przykuwając uwagę tych, którym będzie się podobała dokładnie taka, jaka jest. Z czasem zrozumiała, że angażując się na 100% w każdą relację, z których większość nie kończy się nawet drugą randką, traci czas i przeżywa zbyt wiele zawodów emocjonalnych. Po tym, jak ostatni koleś, z którym się umówiła i do którego miała pojechać aż na drugi koniec Polski wysłał jej pinezkę z miejscem, w którym stał osiedlowy śmietnik, uzmysłowiła sobie, że odkąd zaczęła korzystać z aplikacji randkowej wcale nie czuje się mniej samotna. Przeciwnie – spędzanie wieczorów z nosem w telefonie odcina ją od znajomych i prawdziwego życia. –Dobrze, że sprawdziłam to miejsce na street view zanim wsiadłam do samochodu. Co za dupek! – pomyślała i przełknęła głośno ślinę. Była w ustawieniach. W miejscu, gdzie za pomocą jednego kliknięcia usuwa się całą korespondencję, wszystkie informacje o sobie, komentarze i zdjęcia. Klikając ten przycisk nigdy nie wróci do swojego profilu, w który włożyła całe swoje serce. I tak większość tych dupków nie rozpoznałaby go nawet, gdyby leżało przed nimi na talerzu – pomyślała. Mężczyźni, z którymi rozmawiała wchodzili na aplikację tylko po to, żeby wyrwać laskę na szybkie dymanko albo dlatego, że szukali nowych kobiet, które przez jakiś czas nie będą zwracały uwagi na ich ewidentne braki dojrzałości emocjonalnej. Żaden to materiał na poważny związek. Tu go nie znajdę – usłyszała cichy głos w swojej głowie, który rozwiał wszelkie wątpliwości. Kliknęła „usuń konto”, potwierdziła i skasowała ikonę aplikacji z ekranu głównego.
Teraz jestem wolna.
***
Zgodnie z tradycją zanim w domu Anieli zasiadło się do wigilijnego stołu każdy każdemu składał życzenia. Szczere i od serca – bo tego ją od dziecka uczono. W tym roku nie było osoby, która łamiąc się opłatkiem nie życzyłaby Anieli spełnienia w miłości. Wszyscy najbliżsi członkowie jej rodziny, odczuli bowiem boleśnie na własnej skórze ostatnie cztery miesiące, podczas których najwyższym priorytetem Anieli o każdej porze dnia i nocy była żółta aplikacja w telefonie.
Najtrudniejszy jest pierwszy dzień. Później już będzie z górki – przypomniała sobie Aniela swoje doświadczenie z ostatnim uzależnieniem od gry w Simsy, którego udało jej się skutecznie pozbyć ze swojego życia. Palce ją świerzbiły. Co chwilę miała ochotę zerkać na telefon i wypatrywać żółtego dymku, informującego o nowym dopasowaniu albo wiadomości. Zauważyła, że cała się trzęsie. Swędział ją mózg. Coraz trudniej było jej skupić się na tym, co dzieje się tu i teraz. Zapomniała o tym, co ma na talerzu i wzięła do ust wielki kawałek karpia. Kiedy się zorientowała co się właśnie stało – było już za późno. Poczuła, że nie może przełknąć śliny. Miała wrażenie, że zaraz się udusi. Widocznie zrobiła się purpurowa na twarzy, bo usłyszała wokół siebie nagły hałas. Ktoś mówił, ktoś krzyczał, ktoś chwycił ją pod pachy i odciągnął od stołu. Aniela nie wiedziała co się dokładnie dzieje i jak to się skończy. Czuła jedynie, że w jej przełyku utkwiło coś, co nie powinno się tam znaleźć.
– Józek, dzwoń po karetkę!
***
Aniela nie pierwszy raz była na Nocnej Pomocy Świątecznej, jednak jeszcze nigdy nie widziała tu aż tylu ludzi. Kilka osób, podobnie jak ona, zjawiło się z ością w gardle, kilku najwyraźniej potraktowało rodzinne spotkanie wigilijne jako okazję do wyjaśnienia swoich waśni, bo spoglądały na nią podbite oka, opuchnięte twarze i krwawiące kłykcie. Ktoś rozpoczął Sylwestra o tydzień za wcześnie i pod zakrwawionym bandażem dostrzegła strzępy palców.
Gdy sanitariusz z karetki, która ją przywiozła skończył rozmawiać z lekarzem, natychmiast zabrano ją do gabinetu zabiegowego. Ktoś musiał ja uznać za najwyższy priorytet. Łatwo domyśliła się wszystkiego, gdy wychodząc po czterdziestu minutach z oddziału SOR, gdzie inni, którzy byli tam przed nią spędzą pewnie większość wigilijnej nocy, czekał na nią ten sam sanitariusz. Ubrany po cywilnemu.
-Pozwolisz, Anielo, że teraz odwiozę cię do domu, a w zamian jutro zaprosisz mnie na świąteczny keks?
Komentarze