Proces tzw. rozwoju to odpadanie kolejnych warstw nieprawdy, w którą tak głęboko wierzysz, że jest prawdą, iż tworzysz swój świat cierpienia.
Aby cokolwiek mogło odpaść, najpierw musi zostać ZOBACZONE.
To, co zobaczone zostaje poddane naturalnej weryfikacji – kiedy coś widzisz czarno na białym, już wiesz, czy jest prawdziwe czy nie.
WIDZIEĆ = ROZPOZNAĆ (Prawdę lub nieprawdę).
Samo.
Łatwo.
Naturalnie.
Już nie jesteś w stanie dłużej się oszukiwać, bo WIDZISZ jak jest naprawdę.
Jednym z pierwotnych mechanizmów, który działa u każdego Dziecka (włącznie z Tobą) jest:
Gdy RZECZYWISTOŚĆ JEST tak straszna, że dziecko nie może sobie z nią (z Prawdą) poradzić, zaczyna oszukiwać samo siebie – zaczyna wierzyć, że Prawda jest inna niż JEST.
Dotyczy to przede wszystkim relacji z najważniejszymi dla Dziecka osobami: rodzicami (ale też ważnymi bliskimi, autorytetami).
Jeśli znasz swoje myśli, swoje pragnienia, swoje cienie – niech posłużą ci one za uniwersalny wzór tego, co nazywamy: ludzkie, człowiekiem. Wiedz, że nie są one Tobą. Pochodzą z pewnej uniwersalnej puli, dostępnej dla wszystkich LUDZI. Oznacza to, że każdy człowiek, jakiego w życiu spotkałeś lub spotykasz, ma identyczne myśli, pragnienia i cienie. Oczywiście różnią się one w szczegółach, ale wszystkie one sprowadzają się do jednego trzonu: WINY.
Tu przychodzi wtrącenie, iż to, o czym mowa wyżej jest tym samym, co w katolicyzmie grzech pierworodny. I jest to TO, co odróżnia człowieka od boga, homo sapiens od homo spiritus, ego od Duszy.
Wracając do rodziców – przyjmij za pewnik, że ich świat wewnętrzny i tym samym zewnętrzny, był LUDZKI. Taki sam jak ten, który wydarza się w Twojej głowie. Szalone, co?
Teraz chcę, żebyś wiedział, że dziecko, z racji tego CZYM dla niego są rodzice (lub najbliższe osoby) – Wszystkim, jego życie jest w ich rękach, są najwyższymi autorytetami, bogami, ideałami, są tacy duzi i tacy wszechpotężni – widzi ich nie jako OSOBY, tylko jako Coś Większego, Najważniejszego, Najmądrzejszego. Innymi słowy, dziecko (a potem dorosły człowiek) NIE WIDZI prawdy o swoich rodzicach, a jedynie swój własny ich obraz. Do momentu, gdy, jeśli w ogóle, wybierze WIDZIEĆ PRAWDĘ (co zdarza się bardzo, bardzo rzadko – większość ludzi umiera nie znając tej prawdy).
Cały czas mówimy o procesach nieświadomych, które zachodzą u KAŻDEGO DZIECKA BEZ WYJĄTKU. Mamy więc do czynienia z czymś, czego prawie napewno zupełnie nie jesteś świadomy, więc nawet nie pomyślałbyś, że coś takiego może „w Tobie siedzieć”.
W praktyce (w całym życiu), ta nieprawda, w którą wtedy dziecko uwierzyło, staje się całym jego światem i punktami odniesienia do wszystkiego, co się w nim wydarza. Oznacza to, że kiedy COŚ CZUJESZ, zamiast po prostu, naturalnie rozpoznać to jako PRAWDZIWE i bez wahania za tym podążać, wierząc w siebie, przykładasz to do punktu odniesienia, jaki od dziecka w sobie nosisz – wizji świata wykreowanej przez rodziców – i względem tego punktu odniesienia osądzasz samego siebie i/lub, nie mogąc znieść WINY, którą musiałbyś na siebie przyjąć, projektujesz ją na świat zewnętrzny – wtedy obwiniasz (ludzi, system, warunki zewnętrzne, nawet paradoksalnie rodziców etc.).
I to cię właśnie najbardziej boli.
To, że nie możesz być Sobą.
Nie możesz być autentyczny.
Bo wydaje ci się, że jesteś, podczas gdy realizujesz czyjąś wizję świata. Wciąż siebie osądzasz (za słaby, za mało, nie dość itp.) i sam odtwarzasz dla siebie sufity, których nie jesteś w stanie dosięgnąć (bo są niczym).
Wieczne dziecko uwięzione w pozornym dorosłym ciele, które nie rozpoznało, że jego istnienie pochodzi z Głębi Serca. Wciąż ci się wydaje, że jesteś produktem swoich rodziców, kultury, środowiska, systemu społecznego.
Do pewnego momentu „istnienia” masz rację, a następnie BUDZISZ SIĘ z głębokiego snu nieświadomości. To moment, kiedy przestajesz „być swoim umysłem”. Obudzony WIESZ, że nie jesteś żadnym produktem, że w twoich żyłach nie płynie niczyja krew, że nie jesteś niczego spuścizną. Jesteś samostwarzającym się Źródłem Siebie Samego. I rozpoznać Siebie możesz tylko TERAZ. Poza TYM, CO JEST nie ma kompletnie niczego, co mogłoby Cię określać czy mówić o Tobie.
Jak zatem powrócić do Prawdy w relacji z rodzicami (ważnymi osobami)?
Po pierwsze, zdaj sobie sprawę, że TO, CO CZUJESZ, jest Prawdą, jest właściwe, jest WAŻNE, JEST. Jeśli już to czytasz, masz nie tylko prawo, ale i obowiązek wobec Siebie i całego Życia, aby rozpoznać SWOJE PRAGNIENIA, SWOJE potrzeby, UZNAĆ JE (pozwolić, żeby były, żebyś je widział bez osądzania), dać SOBIE prawo do posiadania własnych potrzeb i pragnień tylko i AŻ dlatego, że one SĄ. To, co się zwykle w tym momencie zadziewa (osądzanie), to komentowanie tych potrzeb i pragnień przez wewnętrznego krytyka (pod którym kryje się zwykle któryś z rodziców lub opiekunów) i nie uznawanie ich za realne, za ważne, za istniejące etc. Jest to spowodowane tym, że rodzic miał swój świat do którego przykładał Ciebie, jednocześnie nie widząc Twojego Świata (Ciebie). I teraz ty (umysł) nie widzisz Siebie (Serca), bo wciąż próbujesz odnaleźć Siebie w nie-swoim świecie (w świecie, w którym Ciebie nie ma, za to są same „powinienem”, „wolno lub nie wolno mi”, „muszę” etc.).
Po drugie, zdaj sobie sprawę, że KAŻDY CZŁOWIEK (włącznie z Tobą i twoimi rodzicami) ma swój całkowicie własny, niepowtarzalny Świat. Nieświadomość polega na tym, że wydaje Ci się, że świat jest jeden, że istnieje jakaś obiektywna rzeczywistość, do której mniej lub bardziej pasujesz. Tymczasem Prawdę rozpoznajesz w swoim Sercu – jak każdy. Kiedy tam patrzysz, widzisz klarownie wszystko o Sobie. Wystarczy, że przy tym pozostaniesz (nie odpalisz żadnych głosów komentujących Ciebie w swojej głowie) i w tym momencie JESTEŚ WOLNY, jesteś Sobą.
Po trzecie – BĄDŹ. Pozostań tym, kim jesteś naprawdę. Bez żadnych wątpliwości (te wątpliwości to ten sam krytyk-komentator, a więc myśli). Rozpoznawaj i śmiało wyrażaj Siebie Prawdziwego, a wszystkiemu, co nie będzie Ciebie przyjmować i bezwarunkowo kochać, POZWÓL ODEJŚĆ. W ten sposób stawiasz Siebie na pierwszym miejscu. W ten sposób UWALNIASZ Siebie z szalonego kołowrotka, na którym kręcisz się bez opamiętania od tylu lat.
Powodzenia!
Z miłością ?
Dominika Radwańska
Komentarze