MEKSYK – relacja z wewnętrznej podróży

MAZUNTE

To moje miejsce na ziemi – nie mam co do tego wątpliwości. Każdy kawałek czasoprzestrzeni rezonował ze mną tak, jak nic nigdzie wcześniej w całym moim życiu. To miejsce było mną. Słońce, palmy, domki kryte trzciną, sklepikarze zakochani w tym, co robią, spontaniczne rozmowy z napotkanymi ludźmi, bez interesu, bez osądów. Coś wspaniałego. Poczułam się wyśmienicie – jakby mnie ktoś obudził. Moje ciało było zdrowe. Wiedziona sercem znalazłam cudowny pensjonat, prowadzony przez Europejczyków, którzy, wydawali się, przewidywać wszystkie potrzeby i zadbać o nie, zanim wybrzmią. Potem zobaczyłam, że ten dzień został mi dany w prezencie, bym mogła się nim cieszyć bez przeszkód.

Nad ocean poszłam dopiero po zmroku. To spotkanie było jednym z najpiękniejszych w moim życiu. Bardzo przypominało sesję z Ayahuascą – to było spotkanie z dawno nie widzianym, a jednak czule bliskim, serdecznym przyjacielem, bratem, bliźniaczą energią. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, nie pragnęłam nic robić poza oddechem zsynchronizowanym z szumem cudownych fal. Woda był ciepła i pełna mocy. Wiatr był ciepły. Piasek cudowny. To było święte spotkanie, zapierające dech w piersiach. Wiedziałam, że wrócę.


Galeria MAZUNTE – kliknij w zdjęcie aby powiększyć

Nazajutrz poszłam na plażę wcześnie rano. Zostałam tam do popołudnia, a kiedy wracałam, zaczął boleć mnie brzuch. Poczułam, jakbym miała w nim „obcego”. Starałam się odpocząć, poczuć lepiej, ale było coraz gorzej. Poszłam do pokoju. Po południu przyszła do mnie wizja: czujesz ból wszystkich wewnętrznych dzieci, które są tłamszone na tej wyprawie. Napisałam do pozostałych uczestników grupy i wieczorem odbyło się w moim pokoju spotkanie. Byłam szczera. Reakcje również.

Noc była ciężka, rano obudziłam się z jeszcze większym bólem. Przed nami najtrudniejszy odcinek drogi – po górach. Kręta i wąska jezdnia, coraz dalej od cywilizacji, każda blokada na drodze oznaczała godziny na odludziu i w upale. Mogłam zostać w Mazunte aż wydobrzeję i potem dojechać do grupy. Czułam jednak, że ta opcja dla mnie nie wchodzi w grę.

Komentarze
bannersesja