O ile nie jedząc mięsa przez ostatnie 15 lat nie miałam problemów, by nazywać siebie wegetarianką, o tyle, z niewiadomych przyczyn, słowo weganka wzbudzało we mnie napięcie i nigdy nie lubiłam siebie tak określać. Interesujące – pomyślałam. Na podstawie wglądu w siebie i moich niedawnych doświadczeń w pracy z osobami nad tematem odżywiania, przyszło do mnie zrozumienie.
Posłuchajcie…
Weganizm, gdziekolwiek o nim nie czytamy, jest przedstawiany i definiowany w kategoriach negatywnych, tzn. czego NIE ROBIĆ (nie jeść mięsa, jajek, sera, miodu, nie pić mleka, nie kupować skórzanych butów i kosmetyków testowanych na zwierzętach etc., włącznie z główną ideą: NIE KRZYWDZIĆ).
Każdy zakaz (czy to narzucony przez kogoś z zewnątrz czy przez samego siebie), wzbudza opór, powoduje napięcia i może być przyczyną wyrzutów sumienia, poczucia winy, a co za tym idzie, obniżenia poczucia własnej wartości aż do przeświadczenia, że jest się złym człowiekiem. Wszystko to odbywa się na poziomie podświadomym. Trwanie w idei, która zakazuje, odbiera wolność, zamyka w pewnego rodzaju klatce powoduje, że czujemy się nieustannie zagrożeni. Zagrożone jest nasze poczucie bycia godnym tego, kim myślimy, że jesteśmy. Kim wyobrażamy sobie, że chcemy być.
Bo jeśli nasze działania nie wynikają z odruchu serca (nie są zgodne z nami na najgłębszym – nieświadomym – poziomie), wówczas nie jesteśmy autentyczni, a zatem jesteśmy nieszczęśliwi, nasza dusza i nasze ciało choruje (stany depresyjne, poczucie braku, pustki, choroby somatyczne). I najczęściej nie jesteśmy w ogóle świadomi przyczyny.
Zredefiniujmy teraz pojęcie weganizmu tak, by wyłonił się jego prawdziwy sens:
Weganizm to życie pełne empatii do zwierząt.
Teraz widzisz, że możesz realizować tę ideę na wiele sposobów. Możesz ją realizować nawet jedząc mięso, jeśli go potrzebujesz (wegetarianizm, czyli dieta bezmięsna ma niewiele wspólnego z ideą weganizmu, dotyczy tylko obszaru diety, może być jego częścią). Jeśli jesteś dobry dla zwierząt, traktujesz je z szacunkiem, dajesz miłość, bierzesz pod uwagę ich uczucia i potrzeby, dążysz do tego, by w swoich codziennych wyborach uwzględniać to, co wiesz o wykorzystywaniu zwierząt, realizujesz tę ideę w stopniu, jaki jest zgodny z Tobą w tym właśnie momencie.
Ze względu na to, co napisałam w trzecim akapicie tego tekstu, o wiele lepiej dla Ciebie i dla świata jest, gdy postępujesz w zgodzie ze sobą, z intencją dobra i miłości, realizując ideę weganizmu (nie musisz jej w ogóle nazywać) w takim stopniu, na jaki jesteś gotowy i w absolutnej szczerości i akceptacji wobec siebie; dając sobie przyzwolenie na bycie takim, jakim teraz właśnie jesteś (za chwilę będziesz kimś innym – wszyscy jesteśmy procesem). Wówczas wszystko będzie przychodziło do Ciebie bez wysiłku, naturalnie, w odpowiedniej dla Ciebie kolejności…
Zdecydowałam się napisać ten tekst dlatego, że spotykam wiele osób, które chcą przejść na weganizm, albo nie dały rady, albo są po części lub prawie weganami. Wszyscy oni są bardzo empatycznymi i wrażliwymi ludźmi, którzy czują się niedoskonali, nie akceptują siebie TERAZ, doświadczają wielu problemów emocjonalnych i zdrowotnych jako efekt powstałego napięcia między tym KIM CHCĘ BYĆ, a KIM JESTEM. Również ich problemy z wagą i odżywianiem są związane z narzucanymi sobie restrykcjami dietetycznymi, które pozostają w sprzeczności z naturalnymi potrzebami organizmu.
Nie uratujesz dziecka w samolocie, jeśli sam najpierw nie założysz maski.
Nie sprawisz, że świat będzie lepszy (że będzie mniej cierpienia), jeśli będziesz wysyłał w przestrzeń najniższe wibracje (Wstyd – 20, wina – 30 w skali dr Hawkinsa, gdzie 0 to śmierć a 1000 to Oświecenie).
Z miłością,
Dominika
Bardzo dobry tekst, choć z podaną ideą weganizmu się nie zgadzam.
Nie lepiej zamiast o weganizmie, powiedzieć jeszcze nie jestem weganką, weganinem, ale może kiedyś. A tak naprawdę dieta wegańska nie jest mi potrzebna do udowadniania sobie, że jestem lepszy. Lubię siebie takim, jakim jestem. Nie muszę się zmieniać, jeśli tego nie czuje.
Gadanie wszyscy jesteśmy weganami to takie oszukiwanie siebie. Za chwilę napiszesz: wszyscy jesteśmy wegetarianami, bo to niby poprawi samopoczucie tych, co nadal jedzą ryby, a to już wegetarianizm nie jest.
Myślę nie tędy droga.
Wszyscy nie jesteśmy i wszyscy nie będziemy. Mimo to czuję się z tym dobrze, bo z sobą czuję się dobrze. Dzięki temu, co mówię sobie, a nie dzięki diecie.
Droga Aniu,
Dziękuję za Twoją opinię. Lektura tekstu ma przybliżyć Czytelników do takiego sposobu myślenia, jaki opisałaś: „Lubię siebie takim, jakim jestem. Nie muszę się zmieniać, jeśli tego nie czuje.”
Dlaczego napisałam „Wszyscy jesteśmy weganami?” Bo codziennie spotykam cudowne osoby, które nie mogą zaakceptować tego, że nie są tacy, jacy chcieliby być we własnych oczach. Żyją w przekonaniu, że „powinni”, a gdy to nie wychodzi (bo na głębokim, podświadomym poziomie nie są gotowi), przestają siebie lubić.
Obraz lepszego siebie zawsze zakłada, że teraz jestem gorszy, niedoskonały, nie taki, jak powinienem być. To prosta droga do podświadomego spadku poczucia własnej wartości i nielubienia siebie. Im bardziej oddalony ten „ideał”, im więcej „powinnam” czy „powinienem”, tym większa depresja czyha po drugiej stronie.
To dla nich… dla nas napisałam ten tekst.