Konkurs – Moja inspirująca historia

1. Inspirująca historia Ani

Trudno mi wyrazić słowami, jak bardzo wdzięczna jestem za to, że pół roku temu rozsypało mi się życie, wszystkie moje plany związane z przyszłością.
Trudno w to uwierzyć? Samej trudno mi w to uwierzyć. Trudno uwierzyć mi, że to jak wygląda moje życie teraz to nie sen. Wciąż przecieram oczy ze zdumienia, za każdym razem, gdy wracam pamięcią do przeszłości i widzę siebie, jakby we mgle, w mroku, ciemności, która jeszcze pół roku temu była moją rzeczywistością.

Nie chodzi o to, że w sensie fizycznym zmieniła się moja rzeczywistość. Gdyby ktoś z boku spojrzał na moje życie teraz, zapewne nie zauważyłby większej różnicy, bo nie wyjechałam na koniec świata, nie porzuciłam swojego dotychczasowego życia, jednak na głębokim poziomie nie jestem już tą samą osobą. Dzielę się ta historią, bo radość, która jest we mnie dosłownie wypływa i wierzę, że dzielenie się tym uczuciem, doświadczeniem zainspiruję tych, którzy mają już dosyć. Tych, w których pojawia się gotowość i odwaga do rzucenia się w zaufaniu w otchłań, w nieznane.

Zawsze myślałam, że sama sobie poradzę, że właściwie wszystko jest ok. Mój umysł mówił mi: „Masz fajne życie, na co narzekasz? Nie szukaj problemów na siłę. Ciesz się tym co masz. Masz fajną pracę. Wspaniałą rodzinę. Cudownych przyjaciół. Kochającego chłopaka.” Bo przecież o to chodzi prawda? Cieszyć się chwilą, tym co jest TU I TERAZ, być obecnym. Myśleć pozytywnie. I robiłam to. Takie to proste, a takie trudne jednocześnie, bo co z tego, że ja to wszystko WIEDZIAŁAM. I wydawało mi się, że wszystko jest tak jak chcę. Ale, no właśnie, tylko mi się wydawało. Bo odkąd pamiętam, zawsze było to COŚ w środku, co od czasu do czasu „przebijało się” i wywoływało ciężki, gęsty, głęboki smutek. Czasem nawet pojawiły się łzy, o ile wcześniej ich nie zdusiłam, czy nie wyparłam tych uczuć, których tak bardzo nie chciałam czuć.

No i „zaczęło się”, jakiś czas po tym jak zadeklarowałam, w głębokim zaufaniu, że „Wybieram widzieć prawdę”. Czułam głęboko, że nie mam nic do stracenia, że chcę zobaczyć prawdę, choć nie wiedziałam czym, tak naprawdę miałby być ten fałsz. Bo przecież moje życie było prawdziwe.
I wtedy zaczęli znikać niewłaściwi ludzie z mojego życia. I wtedy w moim życiu zaczęły pojawiać się osoby, które przeprowadziły mnie przez ogromny sztorm, który już za moment miał się zacząć.
W najgorszym dla mnie momencie pojawił mi się przed oczami „Cykl mistrzostwa”. Wtedy napisałam do Dominiki:

„Kochana Dominiko,

Od jakiegoś czasu powiedziałam sobie że chce widzieć prawdę. Zaufałam intuicji i poddałam się życiu. 
Najpierw zaczęłam czuć energię we własnym ciele w nocy, ogromne szczęście, wdzięczność za to co mam, a po chwili życie rozsypało mi się na drobne kawałeczki, probuję to posklejać w całość.
To wszystko co opisuje wydarzyło się w ciagu ostatniego miesiąca.
Doszłam do miejsca, gdzie nic już nie wiem.
Nie jestem nauczycielem czy coachem. Czy takie warsztaty są dla mnie?”

I dostałam odpowiedź:

„Najdroższa Aniu,
Każdy wdech zawiera w sobie wydech, każdy byt potrzebuje próżni dla swego istnienia, w życie wpisana jest śmierć, a radości doświadczamy w kontraście jej braku.
„Życie” rozsypuje się, by odrodzić się doskonalszym, świeżym, bardziej dopasowanym do jaźni, która stała się bardziej świadoma.
Jeśli dziś byłaby Ci dostępna szersza perspektywa, gdybyś spojrzała na to, co się teraz wydarza w Twoim życiu za jakiś czas – wtedy dostrzegłabyś głęboki sens wszystkiego, co się wydarza.
Cokolwiek się kończy – to po to, by zrobić przestrzeń na nowe.
Rozsypuje się to, co już niewłaściwe. Za rogiem czeka najwłaściwsze.

Zaufaj.

Jeśli chodzi o Cykl Mistrzostwa – to nie są warsztaty dla coachów czy nauczycieli. To są warsztaty dla tych, którzy ponad wszystko wybierają widzieć Prawdę.
Jeśli czujesz rezonans z tym Cyklem – zostaw wszystkie obawy, bo w Prawdzie i tak wszystko się rozpuszcza.
Misja szerzenia jest głęboko obecna w każdym, kto tak wybiera, pod wszystkimi lękami i ograniczeniami.
Na to się będziemy otwierać podczas Cyklu i to wydobywać.”

Poczułam, że mam tam być. Choć słowa Dominiki były piękne, nie byłam wtedy w stanie pojąć ich znaczenia. No tak, bo dopiero teraz dostępna jest mi szersza perspektywa i dopiero teraz wiem, po co to wszystko się wydarzyło. I to uczucie zostanie już we mnie na zawsze, bo w doświadczeniu dane mi było zrozumieć, tak naprawdę pojąć na głębokim poziomie, o co w tym wszystkim chodzi.

I nie potrzebuję już żadnego potwierdzenia z zewnątrz, nie potrzebuję aprobaty, bo to czego doświadczyłam, upewniło mnie, że już nigdy nie musze się bać. Że zawsze jestem prowadzona, bezpieczna i zaopiekowana. Że nigdy nie jestem sama i że nigdy już nie będę. I za to chciałabym podziękować moim ziemskim aniołom, które stanęły na mojej drodze, po to by wziąć mnie za rękę i wesprzeć w przedzieraniu się przez gąszcz strachu, bólu i cierpienia. I teraz już mogę iść dalej. Lekko. Pięknie.

Chciałam opisać moje przełomy, wszystkie piękne i wszystkie trudne doświadczenia, objawienia, odkrycia, uwolnienia, momenty „aha”. Chciałam podzielić się moimi odczuciami, co do cyklu mistrzostwa, co do całego procesu. Wyszło inaczej, doskonale, bo dodatkowe słowa są tu zbędne…

Dziękuję Ci Dominiko z całego serca!

Komentarze
bannersesja