MEKSYK – relacja z wewnętrznej podróży

KILKA SŁÓW O MEKSYKAŃSKIM SZPITALU

Kiedy opowiadam o tym, co mi się przydarzyło, często słyszę „ojej, dobrze, że cię niczym nie zarazili w tym meksykańskim szpitalu”. A ja czuję, że nie mogłam lepiej trafić.

Przez cały pobyt w szpitalu, włącznie z operacją, wykonano mi tylko jedno wkłucie (na wenflon), przez które podawano narkozę i leki.

Nigdy nie podano mi żadnego środka, żadnego leku, bez mojej świadomej i wyraźnej zgody na to, co dostaję (nawet witaminy przynosili w opakowaniach, żebym widziała, co dostaję).

Co prawda nie znają tam diety pooperacyjnej, ale jedzenie podają w zgodzie z indywidualnymi preferencjami i żeby smakowało (dostawałam pięknie podane owoce, galaretki a nawet smażone placki z cukinii i grzyby – oczywiście ich nie jadłam).

Bardzo zaprzyjaźniłam się z moimi lekarzami, którzy uznali mnie za cud medyczny. Oboje twierdzili, że przeżyłam nie dzięki nim, a dzięki sobie.

3 dni przed operacją nie jadłam i piłam bardzo nieznaczne ilości wody. Mimo różnych sugestii czy nawet wyraźnych zaleceń, nie zrobiłam niczego wbrew sobie. Całkowicie ufałam swoim przeczuciom i dzięki temu przeżyłam. Gdybym miała cokolwiek w jelitach przez te 3 dni, zapalenie otrzewnej skończyłoby się śmiercią zanim trafiłabym do szpitala. Rozwijana od 3 lat świadomość breathariańska (jedzenie nie jest potrzebne, aby żyć) zamieniła mój system wierzeń odnośnie jedzenia, w Zaufanie. Mimo, iż na co dzień jem (czasem surowo, czasem niezdrowo), świadomość tego, czym naprawdę jest jedzenie i że zawsze lepiej jest nie jeść, niż jeść (wbrew powszechnemu i tak mocno zakorzenionemu przekonaniu, że bywa ono nierzadko przyczyną śmierci), była źródłem mojej mocy podczas całej wyprawy do szpitala i później.

Moi wspaniali lekarze i cudowna współtowarzyszka podróży

FIRMA UBEZPIECZENIOWA

Jak to ze mną bywa, to, co przyciągam, co pojawia się w mojej rzeczywistości, jest wspaniałe. Wspaniała, naprawdę wspaniała, okazała się firma, w której wykupiłam ubezpieczenie przed wyjazdem do Meksyku. Nie szukałam długo, wybrałam pierwszą, która została mi „przypadkiem” polecona. Kiedy towarzystwo ubezpieczeniowe dowiedziało się o mojej sprawie, natychmiast zainterweniowało. Dogadali się ze szpitalem, choć nie mieli z nimi podpisanej umowy. Nie chcieli także, żebym wracała planowym lotem, nawet po wykupieniu klasy biznes. Zorganizowali mi szybszy lot w najwyższych klasach, z pełną opieką na lotniskach i w vip roomach. Nigdy nie sądziłam, że można tak komfortowo podróżować samolotem. Ta firma to Hanse Merkur. Z całego serca Wam dziękuję.

PODZIĘKOWANIA

Dziękuję, Wszechświecie, że przygotowałeś dla mnie tę Podróż. Podróż Życia. Dziękuję, że przygotowałeś mnie do niej. Dziękuję wszystkim, którzy byli moimi aniołami tam i wtedy – bez względu na to, czy są tego świadomi, czy zupełnie nie (może już załapaliście, że ostatecznie wszędzie podczas tej wyprawy spotykałam Siebie). Dziękuję mojej mamie i mojemu Bartkowi za to, że jesteście zawsze i za przygotowanie dla mnie akcji ratunkowej z Meksyku. Dziękuję Anecie za towarzyszenie mi podczas wyprawy i za to, że zostałaś ze mną w szpitalu. Dziękuję Sylwii Shilli za Miłość, którą wysyłałaś, kiedy nie mogłam znaleźć jej w sobie.

Ta podróż dobiegła końca tu i teraz.

Pacyfiku, widzimy się wkrótce!

Kocham Cię ?

Z miłością
Dominika

Komentarze
bannersesja